Impressum / kontakt

Tomasz Pawlak

Wszyscy pracujemy na grób. Ja chcę zarobić i na niebo.

Józef Wittlin a Stanisław Ignacy Witkiewicz

 

Z pozoru nic bardziej abstrakcyjnego – poeta klasycyzujący, zbliżony do skamandrytów, tłumacz Odysei1 (za drugie tłumaczenie dostał nagrodę PEN Clubu w 1935 roku), a Witkacy – ten „wariat z Krupówek”?!

A jednak. I to bardziej, niż by się wydawało. Oczywiście wspólny krąg znajomych można znaleźć w przypadku prawie każdej wybitnej osobistości świata kultury okresu II RP. Ale ich znajomość – niewątpliwa – nie ograniczała się tylko do wspólnych znajomych. Od nich jednak zacznijmy, bo poznać się jakoś musieli.

Józef Wittlin przyjaźnił się z Kazimierą Żuławską, doktor romanistyki, działaczką społeczną, wdową po Jerzym Żuławskim, a Żuławska była bardzo bliską przyjaciółką Witkacego. Jerzy Żuławski uczył zaś Stasia przed I wojną światową, co z kolei ten ostatni zawdzięcza ojcu i jego idei nauczania poza instytucją szkoły2.

Czy Wittlin i Witkacy poznali się dzięki Żuławskiej, np. w jej willi „Łada”? Bardzo możliwe, a mogło to nastąpić zimą 1920 roku, o czym świadczyć mogą zachowane listy Wittlina do Żuławskiej3. Latem 1920 roku Wittlin pisze do Żuławskiej: „Na Zakopane patrzę wstecz jak na raj, z którego mnie wygnano, nie wiem, za jakie przewiny”4. A pod koniec sierpnia tego roku dopytuje: „Co ze Stasiem Witkiewiczem, Jankiem Chmielińskim, Zamoyskim, Tymonem, Wigilewem? Proszę wszystkich bardzo serdecznie uścisnąć ode mnie. Jestem dla nich pełen sympatii”5. Po dwóch miesiącach pyta zdawkowo: „Jakże teraz «Łada»? Ruchliwa?! […] Co zakopiańczycy?!”6, aby we Wszystkich Świętych wspominać żywych: „Chciałbym Pani dużo rzeczy opowiedzieć. Prawie rok! Mój Boże! Wyście już pewnie całkiem o mnie zapomnieli. Ja o Was nie. O Pani nie! O Janku Chmielińskim, którego kocham, też nie”7. Stęskniony Wittlin zapowiada swój przyjazd do Zakopanego i prosi o pomoc w zdobyciu dobrego miejsca, aby móc nie tylko odpoczywać, ale i pracować nad przekładem Odysei.

„W połowie stycznia chciałbym przyjechać do Zakopanego. Proszę mi napisać czy znajdę u Was pomieszczenie na 4-6 tygodni. I jakie są ceny (tylko otwarcie i szczerze!). Ja chciałbym mieć pokój słoneczny i cichy, bardzo cichy – gdyż ani na chwilę nie mogę przerwać pracy, bez której ja jako taki najmniejszego nie mam sensu.
Pani Kaziu! Bardzo proszę mi donieść, a o ile u Was nie byłoby miejsca – proszę się wystarać dla mnie, może u Pani Jadwigi Jakimowiczowej lub gdzie indziej, gdzie bym miał spokój. Spokój, spokój! Orgie dla mnie w tym roku są niemożliwe, gdyż rozleniwiłbym się i rozpił i tak przeszedłby znowu jeden rok mojej młodości. Wszyscy pracujemy na grób. Ja chcę zarobić i na niebo”8.

Nie wiadomo, czy udało się znaleźć lokum w „Ładzie”, czy w innym miejscu. Jeszcze w połowie stycznia, już z Krakowa, „Józio” dopytuje o szczegóły swego pobytu w Zakopanem, informując jednocześnie, że ma odczyt na otwarciu wystawy formistów9. Żuławscy byli już w trakcie likwidowania pensjonatu i przeprowadzki do Torunia. I tam adresuje swój list Wittlin, przepraszając, że był podczas pobytu w Zakopanem „tak niemiły”10.

W sierpniu 1921 roku, po prawie siedmiu latach pracy, Wittlin kończy tłumaczenie (pierwsze z trzech, bo poprawiał swoje tłumaczenie i wydał je trzy razy!) Odysei (sam pisze o tym w liście: „exegi monumentum”) i donosi o tym Żuławskiej w sposób przypominający nieco styl Witkacego (orgia i nowe życie!):

„Skończyłem tryumfalnie. Pojechałem na kilka dni do Lwowa, gdzie wydałem orgię dziękczynną. Szkoda, że Pani na niej nie było.
Dzisiaj robi się ze mnie całkiem inny człowiek. Ogromna energia budzi się we mnie! Na razie leżę w sadzie i pęcznieję wyczerpany uciążliwym porodem Odysei. Prawie siedem lat. Nie bajka. […]
Za tydzień wracam do Lwowa i rozpocznę «nowe życie» – jako człowiek XX wieku, 25 [-letni] młodzieniec, który już przetłumaczył Odyseję”11.

Po miesiącu Wittlin już ma zupełnie odmienny nastrój – pisze do Żuławskiej: „Jak to powiadają: zeszedłem na psy. Pod każdym względem. Materialnie i moralnie. To, co powinno było przyjść znacznie wcześniej – przyszło niestety późno. Odkryłem mianowicie głęboką prawdę, że jestem właściwie bez żadnego talentu i tylko zmarnowałem młode lata. Dzisiaj jest to fakt tak jasny, że aż w oczy bijący. Skamander mnie zupełnie zignorował, z powodu delikatności fałszywej nie dano mi tego odczuć, o czym ja sam wiem najlepiej”12. W tymże liście Wittlin skarży się na bycie lekceważonym, egzemplifikując to zachowaniem Witkacego: „Pani Kaziu, Pani kiedyś bardzo dobrze powiedziała, że nie mam w życiu szczęścia dlatego, ponieważ jestem niskiego wzrostu. To prawda. Wszędzie daje mi się we znaki brak wystąpienia, nikt ze mną nie mówi na serio, każdy ma prawo sobie mnie lekceważyć, podobnie jak Witkiewicz ostatnio w Zakopanem”13.

Trudno ustalić, czym Witkacy uraził Wittlina. Czyżby chodziło o spotkanie obu pisarzy na ulicy, o którym po latach napisał Marek Żuławski, syn Kazimiery, przy okazji rozważań nad tłumaczonym przez Wittlina eposem starobabilońskim Gilgamesz?: „Natomiast to, że historia ta [Gilgamesz – przyp. TP] od razu – bardzo wcześnie po ukazaniu się pierwszej transkrypcji naukowej – zafascynowała Józefa Wittlina, a nie któregoś innego z naszych poetów, nie dziwi mnie zupełnie. Należę do środowiska, które prawie na pamięć znało jego przejmujące Hymny. Jako mały chłopiec sam słyszałem na Krupówkach Witkacego, jak ryczał na widok Wittlina: – Panie, ja nie chcę umrzeć – co było refrenem jednego z tych hymnów”14.

Wittlin być może poczuł się zlekceważony przez Witkacego i stosunki z nim zerwał. W obszernej recenzji wydanego drukiem dramatu Witkiewicza Tumor Mózgowicz15 (która w istocie była próbą przedstawienia działalności i założeń teoretycznych Witkiewicza, tak jak je Wittlin rozumiał) można wyczytać zdanie, którego czas przeszły dokonany zdaje się to potwierdzać: „Będzie to raczej garść osobistych spostrzeżeń, może nie całkiem jasnych i może obiektywnie mylnych, bo spowodowanych bliskimi stosunkami, które utrzymywał autor niniejszego pisma z twórcą «Tumora»”16.

Dla ilustracji podejścia Witkacego do słowa poetyckiego Wittlin przytoczył, oprócz kilku zwrotek wierszowanego Prologu do Tumora, także fragment wiersza „znajdującego się w jego posiadaniu”:

„Ciężar zakrzepłych monstrów na modrzewiowym lesie,
Tego nikt nie zniesie,
Ohydna na pięcie śmierdząca blizna,
Do tego się nikt nie przyzna.
Ale w duszy pachnąca, świeżo umyta rana
To każdy wyzna do samego rana.
Mały lewek, bawiący się wśród kąkoli,
To nie każdego zaboli”17

Witkacy odniósł się do tego artykułu i do wierszyka w Drugiej odpowiedzi recenzentom «Pragmatystów», wydanej wraz z innymi tekstami w książce Teatr (1923):
„Jak trudno jest pojąć wszystkim, o co mi chodzi, dowodzi artykuł Józefa Wittlina, pt. «Apologia nonsensu» w «Gazecie Wieczornej». Ogólnie dość dobrze (i nawet pochlebnie) pisząc o moich sztukach, stwierdza całkiem niesłusznie, że chodzi mi w poezji przede wszystkim o wartości dźwiękowe (!), a na poparcie tego drukuje bez mego pozwolenia jakiś mój wierszyk, za który żadnej odpowiedzialności przyjąć nie mogę”18.

Czy może dziwić, że w listach do żony (będących właściwie kompendium tego, co Witkacy, o czym Witkacy, z kim Witkacy, komu Witkacy etc.) nie ma wzmianki o Józefie Wittlinie? Zresztą w korespondencji z Kazimierą Żuławską także nie.
Ale wierszyk znalazł się w posiadaniu autora Hymnów i nawet jeśli Witkacy nie brał odpowiedzialności za jego publikację, to jednak nie wypierał się jego autorstwa.

Wittlin na sześć lat przed śmiercią tak wspominał Witkacego (w kontekście Gombrowicza):
„W ogóle Polacy mają dziwne zwyczaje: najpierw psy wieszać, a potem – kadzić. Cieszę się, że Gombrowicz dożył rozgłosu, biednemu Witkacemu los nie był łaskawy. Dziś jego dramaty i powieści wydają, czytają i komentują we Francji, Niemczech i Włoszech. Słusznie, gdyż był prekursorem. Ale my zawsze niedowierzamy swoim, a dopiero «sankcja» zagranicy otwiera nam oczy”19.

Tomasz Pawlak

styczeń 2013

Wittlin

 

1 Józef Wittlin (1896–1976) – poeta, pisarz, tłumacz, eseista. Syn Karola Wittlina i Elżbiety z Rosenfeldów. Uczęszczał do klasycznego gimnazjum we Lwowie. W 1914 r. zaciągnął się do Legionu Wschodniego, który szybko rozwiązano. Wyjechał do Wiednia, gdzie zdał maturę i rozpoczął studia z filozofii i językoznawstwa. W 1916 r. został wcielony do ck armii (za używanie języka polskiego karnie przeniesiony do Kraśnika). Szkarlatyna nie pozwoliła mu pójść na front, a w okresie rekonwalescencji był tłumaczem w obozie jeńców włoskich. Zwolniony z wojska w 1918 r., kontynuował studia we Lwowie. Podczas walk o Lwów po raz kolejny musiał przerwać studia – nigdy ich nie ukończył. Po wojnie podjął pracę nauczyciela w gimnazjach, publikował teksty krytyczne w prasie, współpracował z poznańskim „Zdrojem” i ekspresjonistami. Nakładem „Zdroju” wyszły jego Hymny. W 1922 r. przeniósł się do Łodzi, gdzie pracował jako kierownik literacki w Teatrze Miejskim. Współpracował z „Wiadomościami Literackimi”. Wiele podróżował jako stypendysta, m.in. do Włoch, Francji, Jugosławii. Od 1927 r. mieszkał w Warszawie. Za propagowanie pacyfizmu miał zostać osadzony w Berezie Kartuskiej, ale wyrok odroczono. W lipcu 1939 r. wyjechał do Francji. Współpracował z pismami emigracyjnymi, zwłaszcza z „Wiadomościami” londyńskimi, ale i paryską „Kulturą”. Pracował także dla RWE. Nie wrócił do kraju. Zmarł w 1976 r. w Nowym Jorku. Zob. Współcześni polscy pisarze i badacze literatury. Słownik biobibliograficzny. Opracował zespół pod redakcją J. Czachowskiej i A. Szałagan. Tom 9, Warszawa 2004, s. 201–205.

Zob. wywiad z Wittlinem w „Wiadomościach Literackich” (1924, nr 12 – ze zbiorów Małopolskiej Biblioteki Cyfrowej) zilustrowany reprodukcją jego portretu autorstwa Karola Hillera.

2 O nauczaniu Stasia przez Żuławskiego pisał w swych wspomnieniach Marek Żuławski: „«Ładę» zbudował «Stary Witkiewicz», twórca stylu zakopiańskiego. Jego syn, Staś Witkiewicz, przychodził, kiedy byłem dzieckiem, do mego ojca na lekcje. Bo «Stary Witkiewicz» nie uznawał oficjalnych instytucji naukowych. Syna posyłał do różnych mistrzów jak za czasów Sokratesa. W pewnym okresie mistrzem młodego Witkiewicza od filozofii był dr Jerzy Żuławski. Staś znikał w wielkiej bibliotece ojca. Musiałem być wtedy bardzo mały, ale pamiętam, że nosił czarną, aksamitną marynarkę i był niezwykle piękny” – Studium do autoportretu, Toruń–Londyn 2009, s. 64.

3 J. Wittlin, Listy. Wstęp i opracowanie Tadeusz Januszewski, Warszawa 1996. Niektóre z nich publikował we fragmentach Juliusz Żuławski w: Z domu, Warszawa 1978.

4 J. Wittlin, Listy, s. 14 (list ze Lwowa, z początku sierpnia 1920). Juliusz Żuławski, syn Kazimiery i Jerzego, wspominał: „Ze szczególną wyrazistością utrwaliła się w mojej pamięci ciemna, młodzieńcza twarz i drobna postać niedawno zmarłego w dalekich krajach osiemdziesięcioletniego – a wówczas dwudziestoparoletniego – Józefa Wittlina. Dotąd wyrecytować mógłbym wiele strof jego Hymnów. Był zawsze czule przyjazny nam dzieciom. W wielkim ogrodzie zakopiańskiej «Łady» bawił się z nami «w wojsko» – był to chyba rok 1919 – musztrował nas, uczył komendy, krycia się, ataku, a chociaż robiliśmy to wszystko lepiej od niego, to jednak słuchaliśmy go, bo taki wydawał nam się przy całym swoim pozornym animuszu łagodny, bezradny, dziecinny. W słoneczne zimy cierpliwie opalał się w leżaku na brąz. Nasza serdeczna przyjaźń z nim zaniosła się na długie lata – trwała i potem, w Warszawie, kiedy to pojawiły się jego znakomite eseje w «Wiadomościach Literackich» i ukazała się słynna Sól ziemi – spotykaliśmy się często aż do drugiej wojny, a moja matka została matką chrzestną jego córki. W czasach zakopiańskich był jednak prawdziwie młody – jak wszyscy wtedy, dziś ludzie osiemdziesięcioletni. A młodość nie bezmyślna, ale myśląca, młodość z charakterem – wyciska swoje piętno na całe długie życie. Nawet my, chłopcy, wiedzieliśmy jasno, że ten nasz partner do zabawy «w wojsko» jest w gruncie rzeczy wstrząśnięty morderczą wojną, którą tylko co przeżył. Ze szczytów wesołości staczał się raptem na dno przygnębienia, z poczucia siły – w nastrój niewiary w siebie. Do ludzi odnosił się z nadmiarem czułości i dobroci – tym większa gorycz, gdy się na nich zawodził. Szczęśliwy z dokonanego dzieła – niebawem sam je deprecjonował. Żył w wiekuistej rozterce” – J. Żuławski, Z domu, s. 203–204.

5 J. Wittlin, Listy, s. 16 (list ze Lwowa, z 28 VIII 1920). Jan Chmieliński (1892–1962) – malarz, tłumacz, poeta, dyplomata; August Zamoyski (1893–1970) – rzeźbiarz i malarz; Tymon Niesiołowski (1882–1965) – malarz i grafik; Borys Wigilew (1883–1924) – rosyjski rewolucjonista, eserowiec, geolog i pionier meteorologii Tatr. Wszyscy byli znajomymi Witkacego. „U nas w pensjonacie – w tak smutnej przedtem willi «Ładzie», a teraz pełnej gości – zawrzało. Pojawili się nowi ludzie ze wszystkich dzielnic kraju. Wśród tych, których pamiętam, zamieszkał Aleksander Hertz z nowo poślubioną młodziutka żoną Belą z Warszawy, zjechały też dwie piękne panny rozsławione później przez Witkacego jako «księżniczki perskie», zamieszkał dawny nasz przyjaciel Janek Chmieliński (syn wielkiego aktora) ze swoja żoną Laurą, potem młody reżyser Edward Żytecki, zaczął przyjeżdżać ze Lwowa młody poeta Józef Wittlin, zabłysnął znowu – po latach wojny – Stanisław Ignacy Witkiewicz” – J. Żuławski, Z domu, s. 203.

6 J. Wittlin, Listy, s. 18 (list ze Lwowa, z 25 X 1920).

7 ibidem, s. 19 (list ze Lwowa, z 1 XI 1920).

8 ibidem, s. 20 (list ze Lwowa, z 22 XII 1920).

9 ibidem, s. 21 (list z Krakowa, z 17 I 1921): „Bardzo, bardzo proszę napisać coś, jak w Zakopanem, iżbym nie miał wielkich kłopotów. Jestem bardzo wyczerpany. 18 i 20 mam tu wieczory poetyckie, a 23 przemawiam na otwarciu wystawy Formistów. Rączki całuję i proszę o rychłą wiadomość. Jakiś bardzo spokojny i werandyczny kąt dla mnie i dla nutki Odysei. Na klęczkach”.

10 ibidem, s. 22 (list ze Lwowa, 1 V 1921).

11 ibidem, s. 24, (list z Unina na Wołyniu, z ok. 22 VIII 1922).

12 ibidem, s. 25, (list ze Lwowa, z 30 IX 1921).

13 ibidem, s. 27.

14 M. Żuławski, Studium do autoportretu, s. 348. Chodzi o hymn Trwoga przed śmiercią, zaczynający się tak: „Panie! Ja nie chcę umrzeć! / Widziałem, jak okropnie wyglądają trupy, / Widziałem, jak straszliwie zimne groby są. / Słyszałem, jak przeciągle lamentują matki, / Kiedy ich synów kładą w ciemny grób. / Panie! Ja nie chcę umrzeć!” – J. Wittlin, Wybór poezji. Wstęp i nota biograficzna W. Ligęza, Kraków 1998, s. 30.

15 J. Wittlin, Apologia nonsensu w sztuce, „Gazeta Wieczorna” (Lwów) 1922, nr 6318 (z 11 marca), s. 3–4. Link do tego wydania z Jagiellońskiej Biblioteki Cyfrowej.
Reprodukcja całego artykułu Wittlina na końcu niniejszego tekstu. Dramat Tumor Mózgowicz został wydany nakładem krakowskiego Wydawnictwa „Fala” w 1921 r.

16 J. Wittlin, Apologia nonsensu w sztuce, s. 3 (pisownia uwspółcześniona).

17 ibidem, s. 3.

18 S.I. Witkiewicz, Dzieła zebrane. [Tom 9:] „Teatr” i inne pisma o teatrze. Opracował J. Degler, Warszawa 1995, s. 189. Por. tamże przypis 7, s. 460–461 – z krótkim biogramem Wittlina (pomyłka w dacie śmierci – 1982) i przytoczonym urywkiem wiersza.

19 J. Wittlin, Listy, s. 154 (list z Nowego Jorku do Wita Tarnawskiego, z 1 I 1976).

Uzupełnienie:

JAN GONDOWICZ:
Czemu Witkacy poczuł urazę do Wittlina? Wystarczy otworzyć zbiór szkiców tegoż "Wojna, pokój i dusza poety" (w stopce wrzesień 1925) i przeczytać w ostatnim tekście, "Pusty teatr", co autor myśli o teatrze nowoczesnym. "W ostatnich kilku latach zdążyliśmy przeczytać aż nazbyt wiele recept, zalecających niechybne i niezawodne remedja na uzdrowienie starej ciotki Melpomeny, tak, iż odczytywanie tych recept prostych i zawiłych, odcyfrowywanie niezawsze czytelnych znaków zajęło nam tyle czasu, iż zapomnieliśmy zupełnie o tem, że należy pójść do apteki. Wogóle apteka stała się instytucją zgoła nierealną, a naszej poczciwej, a tak ukochanej ciotce postawili tymczasem bańki i pijawki, zaradniejsi od uczonych lekarzy, znachorzy i cyrulicy." I dalej: "Jest jakiś suchy, bezserdeczny cynizm we wszystkich teoretycznych programach naprawy rzeczypospolitej teatru, który się słusznie spotyka z szyderstwem realnych pracowników". Szkic polemizuje z nazwiska z artykułami Wandurskiego "Prawa publiczności", ogłoszonymi w nr. 45 i 46 "Życia teatru" (1924); Witkacy
nie jest nawet wspomniany, ale - pomijając przytoczone "obelgi" (niby kto jest ten "znachor"?) - już ten sam fakt mógł doprowadzić do ciężkiej obrazy.
10.02.2012